-Uciekaj! - krzyknął Oroz. Przerażona zaczęłam biec przez las. Oroz chyba zamierzał walczyć z tym stworem. Miałam zamiar mu pomóc, ale strach był silniejszy. Po chwili Oroz, wpadł na mnie, a ja opętana śmiertelnym strachem, krzyknęłam przerażona.
-Rose, co jest? - spytał zaskoczony.
-Matko...Przestraszyłeś mnie! - krzyknęłam z wyrzutem.
-Przepraszam. - zaśmiał się, mimo tragicznej sytuacji.
-Co zrobiłeś? - spytałam.
-Założyłem mu jakiś wór na głowę. - wyjaśnił.
-Nie! Przecież musimy uciekać! On nas w końcu dopadnie! - wrzasnęłam.
-Stój! Rose, on nie żyje... Udusił się! - widać było, że jest zadowolony z siebie.
-Uh... - odetchnęłam. Szliśmy w milczeniu. Przypomniała mi się moja matka. Próbowałam powstrzymać łzy, aby Oroz ich nie zobaczył. Odprowadził mnie do jaskini i nagle sobie o czymś przypomniałam. Zapomniałam mu podziękować!
-Oroz...Dziękuję, że mnie uratowałeś. - mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie ma za co. - ukłonił się nisko na pożegnanie. - Miłej nocy, Rose... - po czym odszedł, gdyż chciał jeszcze przejść się do Czarnego Jeziora. Położyłam się w kącie jaskini, cicho szlochając.
-"Dlaczego świat, jest taki okrutny?!" - krzyczałam w myślach w rozpaczy. - "Nie mam rodziców, nie mam partnera...A ja przecież tak go kocham....Blu...." - nagle poczułam chłodny powiew. Jedna z moich czerwonych róż zamieniła się w lód. Przeraziłam się nie na żarty. Ze strachy, zemdlałam. Po jakimś czasie ocknęłam się.
-Mam dość życia... - wyszeptałam. I znów ten chłodny powiew i lodowa róża. - Blu?
<Czy to Blu? On ma takie moce XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz