Mimo, że na twarzy nie miałem uśmiechu w głębi ducha byłem najszczęśliwszy na świecie. Luna była we mnie zakochana. Nagle poczułem, że ktoś włamuje się do mojego umysłu a później z niego wychodzi. Musiała to być Luna, bo zobaczyłem, jakiś błysk w jej oczach.
-Scott.. - wyszeptała.
-Luna, moje serce...wybrało ciebie. - uśmiechnąłem się do niej. - Kocham cię.
-Scott, bez ciebie moje życie nie ma sensu! - podbiegła do mnie i zaczęła mnie całować.
-Tak jak i moje bez ciebie. - wyszeptałem później. - Czy zostaniesz moją partnerką? Na wieczność?
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz