Biegłem wąską ścieżką tuż przy rzece. Uciekałem przed kojotami wysłanymi przez Smain'a(demona który chce zdobyć amulet Ying - Yang)
Biegłem wzdłuż gęsto posadzonego lasu. A nurt w rzece był za silny, by go przepłynąć. Więc nie było jak skręcić. W końcu, gdy deptali mi po piętach zdecydowałem się przeskoczyć rzekę. Nie była ona strasznie gruba więc miałem szanse. Odbiłem się od lądu i przeskoczyłem.
Kojoty też tak chciały lecz im się nie udało i wpadli do rzeki.
Poszedłem dalej. Szedłem spokoje oglądając piękne tereny, za rzeką. Rozejrzałem się i zobaczyłem jezioro.
- "Zostanę przy nim na jakiś czas"- pomyślałem
Później poszedłem na polowanie. Po powrocie nastawał już mrok. Chciałem się napić, ale woda zrobiła, się jakaś dziwna. Była mętna i czarna. Zajrzałem w sam środek jeziora. Nie było widać tam mojego odbicia, ale jakiegoś czarnego wilka. Śmiał się.
- Czego chcesz?!- krzyknąłem rozglądając się w około.
Odpowiedzi nie usłyszałem.
-"Jakiś dziwak" -pomyślałem i poszedłem sobie.
W pewnej chwili usłyszałem czyjeś kroki.
- To na pewno kojoty- szepnąłem do siebie
Zacząłem warczeć i skoczyłem w krzaki, gdzie słyszałem kroki. Okazało się, że to nie były kojoty tylko jakaś wadera.
- Przepraszam! - zeskoczyłem z wilczycy- Jestem Oroz...
Pomogłem jej wstać.
- Co ci odbiło skacząc na mnie?! - zapytała gniewnie
- Myślałem, że to moi wrogowie kojoty....
- Ja jestem Shaniara, Alfa watahy Black.
- Aha - odezwałem się - A są jakieś wolne miejsca z wielką chęcią dołączę.
- Jasne, chodź pokażę ci tereny.
<Shaniara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz