Nastała zima... Wszędzie biało od śniegu, las w białych kolorach zimy. Jednak nie lubiłem za bardzo tej pory roku. Było zimno, mokro, trudniej o pożywienie, zostawiałem swoje ślady na śniegu przez co myśliwym łatwiej jest nas zlokalizować. Leżałem pod drzewem na wzgórzu i obserwowałem teren. Płatki śniegu spadały na moje brązowe futro.
W moich nozdrzach tlił się zapach innych wilków. Lecz nie podszedłem, nie zapoznałem się. Mogą być to zwykłe wilczury i nie zaakceptowali by odmieńczego przybysza takiego jakim jestem ja.
- Hej!-usłyszałem za sobą. Obróciłem się i ujrzałem młodego czarnego wilczka. Wyglądał na jakieś Półtora roku. Gdyby się nie obrócił, zaatakowałbym go. Ale jednak to zrobił i ujrzałem czarne skrzydła.
- Witaj.-powiedziałem.
- Skąd tu jesteś?-rzucił
- Fajne powitanie.-mruknąłem.- Właściwie z tąd ni owąd.
Rozmawialiśmy przez chwilę.
- A czy tam na dole jest więcej nas? Więcej magicznych wilków?-zapytałem.
- Tam są dwie watahy. Jestem alfą watahy White. Może dołączysz?-zaproponował.
- Z chęcią.
Wstałem i zbiegłem na dół samotnie. Powędrowałem nad wodopój. Spotkałem tam białą wilczycę- ze skrzydłami.
<Shaniara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz